STUDIOWAĆ, CZY NIE STUDIOWAĆ?
OTO JEST PYTANIE...

Zarzadzanie i Marketing



Karolina studiuje w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźminskiego
Budzik zwykle dzwoni o 6:00 rano. Nie, nie znaczy to wcale, że zajęcia zaczynają się o tak nieludzko wczesnej porze. Po prostu tak lubię. Mieszkam sama, z dala od domu rodzinnego, taka rutyna powoduje poczucie bezpieczeństwa. Wszystko dokładnie zaplanowane, ułożone; tylko w pokoju nieustannie panuje bałagan. Naukowy, oczywiście. Wszędzie pełno kartek z notatkami, kalendarz, indeks, jakieś książki, piórnik i okulary na wypadek, gdyby się wzrok zmęczył. Tak, niby to tak niepozornie brzmi: zarządzanie i marketing, w dodatku na prywatnej uczelni. Kto by się tam przejmował czymś takim - powiesz "płacisz, więc wymagasz żeby ci semestr zaliczyli". Ale od nas też wymagają.

Mieszanka wybuchowa przedmiotów przyszłego menedżera to między innymi ekonomia, zarządzanie (zasobami ludzkimi, produkcją, jakością, czasem i wszystkim innym, czy tylko zarządzać się da), rachunkowość i statystyka, te elementy prawa, których znajomość jest niezbędna do prowadzenia własnego przedsiębiorstwa, komunikacja interpersonalna, finanse, marketing, etc. Czasem wydaje mi się, że jak się tego wszystkiego nauczę, to zakładając firmę będę mogła zatrudnić sama siebie na wszystkie niezbędne etaty. Ale tak naprawdę, pomimo że rzeczywiście mogłabym pracować na dowolnym stanowisku, zarabiając dowolnie wysoką sumę pieniędzy na własne utrzymanie, najważniejszą umiejętnością będzie pozwolenie innym pracować na mnie. Zbyt ambitne? Zobaczymy!

W szkole czuję się jak w amerykańskim filmie - oglądając jeszcze w liceum te wszystkie bzdury o tamtejszych nastolatkach zawsze marzyłam, żeby moja szkoła kiedyś wyglądała podobnie. Na brak zajęć narzekać nie mogę, a większość czasu spędzam na uczelni. Oczywiście, jeśli komuś się spieszy na maminy obiad, albo do swojej sympatii, może skończyć już w południe, ale z drugiej strony, jeśli rozciąga się przed Tobą perspektywa pustych pięćdziesięciu metrów kwadratowych, wolisz posiedzieć w czytelni, w laboratorium komputerowym, czy po prostu w uczelnianej kawiarni ze znajomymi. Kilka razy w tygodniu szkoła oferuje udział w zajęciach fakultatywnych, zawsze możesz wybrać się na spotkanie któregoś ze studenckich kół naukowych i zaangażować się w jakiś aktualnie realizowany przez nie projekt. Często zdarza się, że to właśnie Ty taki koordynujesz. Widzisz wówczas jak przydatne są w praktyce zarządzanie czasem, fazy twórczego myślenia, czy tworzenie korespondencji seryjnej, których jak Cię wcześniej uczyli to zwątpiłeś.

Zarządzanie to taki przyjemny kierunek, w którym nawet lekarze mogą się specjalizować. Jest tu trochę wszystkiego: matematyka i prawo, ekonomia i pisanie tekstów (takie akademickie wydanie języka polskiego), rachunkowość i komunikacja interpersonalna, no i przede wszystkim języki obce, bez których kroku w wielkim świecie nie zrobisz. Rodzi to oczywiście ryzyko, że jeśli każdy, kto nie będzie pewien co ze sobą zrobić wybierze akurat zarządzanie, bo może znajdzie w tym cząstkę siebie, trudno będzie później znaleźć pracę. Ale czym byłoby życie bez konkurencji? Czy to właśnie nie to zmusza nas do starania się byśmy byli jak najlepsi? I wcale nie chodzi o to, żeby pokazać innym, ale żeby zrobić coś dla siebie i może dla tych, których kochamy, bądź kochać będziemy. Przecież każdy z nas chce do czegoś w życiu dojść. A tę podróż warto zacząć już w szkole.

Warszawa, 16.03.2003
Karolina Rejman
WSPiZ

Artykuł powstał przy współpracy z
Wyższą Szkołą Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźminskiego

powrót | strona główna