NA POŻEGNANIE... (???)
Finanse i Bankowosc

Pozostało jeszcze jakieś 60 dni do końca mojej przygody ze studiami w "Koźminie"... A przecież kiedy zamykam oczy pamiętam dokładnie wszystko... Ale opowiem wam wszystko po kolei...

Studia na kierunku Finanse i Bankowość to była moja świadoma decyzja, którą podjęłam po studiowaniu na innej uczelni. Już po pół roku na uczelni państwowej zrozumiałam że to nie jest to, czego szukam. Zawsze wydawało mi się że studia to musi być wspaniały okres - samodzielna nauka, odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje, nowe przyjaźnie oraz tzw. studenckie życie. Taki pierwszy duży krok w dorosłość.

Na mojej poprzedniej uczelni brakowało wszystkich tych elementów.
Nagle kolega mówi mi: "Słuchaj znam super szkołę, gdzie czujesz, że wykładowcom zależy na studentach, szkołę która jest dla nas a nie my dla szkoły. Możesz studiować tam swoje wymarzone finanse, a przy tym spotkasz wspaniałych ludzi".


Magdalena studiuje w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźminskiego
Już pierwszego dnia okazało się że nie przesadzał. Do dzisiaj pamiętam wykłady z Podstaw Zarządzania, prowadzone przez charyzmatycznego doktora, Pana Włodzimierza Piotrowskiego - fantastycznie, obrazowo i z pasją przekazywana na nich wiedza, dużo przykładów, trochę śmiechu - wszystko po to by pierwszaki przełamali pierwsze lody. Ktoś zapyta "zarządzanie na finansach?" Tak, i to był dopiero początek, ponieważ mimo tego, że są to studia finansowe jako przyszły manager będę przecież musiała zarządzać swoim zespołem, jego i swoim czasem, projektami.. słowem zarządzanie to podstawa.
Cały pierwszy rok wspominam jako wprowadzenie mnie do świata finansów i bankowości, oswajanie się z takimi pojęciami jak cash flow, bilans, rachunek wyników czy badanie statystyczne na takich przedmiotach jak rachunkowość, finanse, statystyka (nie taki diabeł straszny jak go malują, a przy pomocy Pani doktor Anny Bieleckiej naprawdę uwielbiałam ten przedmiot!). Był to również rok przygotowania mnie do roli, jaką będę odgrywała jako przyszły pracownik, począwszy od zdobywania wiedzy z zakresu praw i obowiązków w mojej przyszłej firmie i form zatrudnienia ( Prawo pracy i Prawo cywilne), poprzez sztukę prezentacji i autoprezentacji (Komunikacja Interpersonalna) a skończywszy na wyjaśnianiu nam zależności i zasad, jakimi kieruje się grupa w organizacji i jednostka, której przyszło w niej funkcjonować (Socjologia Organizacji). Do tego wszystkiego dochodzą dwa języki. Dwa, bo u nas na uczelni to minimum. Mimo tego, ze nigdy nie uczyłam się niemieckiego - w wieku 20 lat musiałam zacząć. Cóż na naukę nigdy nie jest za późno, szczególnie jeśli zajęcia prowadzi tak miła i fantastyczna lektorka jak Pani magister Ewa Michalik. Ten niemiecki okazał się później bardzo potrzebny, ale nie wyprzedzajmy faktów...

No i oczywiście coś czego nie sposób pominąć, czyli aspekt towarzysko - rozrywkowy, szczególnie istotny dla osób z poza Warszawy. Już na wstępie pierwsza impreza - Otrzęsiny - super atmosfera i okazja do poznania nie tylko innych pierwszaków, ale studentów z całej szkoły. W Koźmińskim jakoś tak jest, że bawi się cała szkoła niezależnie czy jest to impreza dla pierwszego czy trzeciego roku... Późną wiosną natomiast, impreza plenerowa - Dni Szkoły, gdzie bawią się z nami także wykładowcy i pracownicy szkoły, zabawa przy grillu i piwku - wszystko oczywiście w dobrym stylu i z umiarem...
Drugi rok zaczął się od niespodzianki. Okazało się że wysiłek jaki włożyłam w dwie pierwsze sesje nie poszedł na marne.Za dobre wyniki w nauce przyznano mi moje pierwsze stypendium Fundacji Edukacyjnej Przedsiębiorczości .Okazało się, że nauka się opłaca nie tylko w znaczeniu przenośnym ale i dosłownym. Zdopingowało mnie to do dalszej pracy i wysiłku. Chociaż drugi rok wspominam jako najcięższy, przez bardzo trudne sesje, był to czas kiedy moja wiedza poszerzyła się znacząco. Już nie byliśmy pierwszakami, wymagania stały się ostrzejsze, przedmioty bardziej fachowe i szczegółowe. To był okres sprawdzianu dla wszystkich studiujących na moim kierunku. Trzeba było naprawdę lubić finanse, żeby nie pogubić się w tym wszystkim, ale po zakończonej sesji przyszła ogromna satysfakcja. Byłam już pewna, że w mojej przyszłej pracy chce spełniać się w dziedzinie jaką studiuję.
Drugi rok to także czas, w którym zaczęłam działalność w studenckim Kole Naukowym "Tygryski". Choć nazwa może wydawać się troszkę mało poważna, projekty jakie zaczęliśmy realizować miały w sobie, prócz luzu charakterystycznego dla studentów, dużo powagi i odpowiedzialności. Pierwsza konferencja jaką udało nam się zrealizować i pierwszy sukces, zadowolenie naszego Rektora, było największą nagrodą za włożony wysiłek; możliwość poznania takich osobistości jak Czesław Lang, Jerzy Kulej czy Adam Małysz połechtały naszą ambicję. Z czasem nasze projekty były coraz bardziej odważne. Mogliśmy z nich czerpać coraz więcej wiedzy i nabywać umiejętności jako organizatorzy. "Tygryski" ciągle się rozwijają, wypracowują swoje własne tradycje i zwyczaje, a członkowie, coraz bardziej rozpoznawani przez otoczenie, zaczynają się już realizować w swojej pracy zawodowej, pamiętając ile dała im działalność w naszym kole.

Trzeci rok - wiadomość, że za "dotychczasowe wysokie wyniki w nauce i szczególne osiągnięcia w pracy naukowej" przyznano mi prestiżowe stypendium Ministra Edukacji Narodowej MEN ( w naszej szkole co roku przyznawane jest około sześciu takich wyróżnień, także pod tym względem jesteśmy najlepszą szkoła prywatną) . Ale zaraz po tym, coś na co czekałam całe dotychczasowe studia, czyli wyjazd na pół roku na stypendium do Niemiec. Chyba nie muszę nikogo przekonywać że pobyt tam, to dziś jedno z najwspanialszych wspomnień w moim życiu. Wyjazd w każdym aspekcie udany. Nauka, zabawa, sport, przyjaźnie i znajomości - było po prostu super! Po zakończonej sesji - coś ekstra - odbyłam praktykę w Niemczech, w niemieckiej organizacji doradczej.
Pobyt na stypendium Socratesa był udany, ale z niecierpliwością wracałam do Polski. Tam przecież czekał na mnie semestr praktyk, jakie każdy student naszego kierunku był zobowiązany odbyć na trzecim roku. Praktyka ta, której przyznanie gwarantuje nam szkoła pozwoliła mi nie tylko na zapoznanie się z podstawowymi zasadami funkcjonowania banku, ale pomogła mi także w zakwalifikowaniu się na Program Praktyk Letnich Banku Handlowego. Program ten do tej pory zdominowany przez studentów uczelni państwowych, okazał się dla mnie wielką szansą. Po zakończonej trzymiesięcznej praktyce, podczas której miałam okazję wykorzystać wiedzę zdobytą na uczelni, przyznano mi stypendium Banku Handlowego i Bankowej Fundacji im. Leopolda Kronenberga dla najlepszych praktykantów. Pozwoliło mi to uwierzyć, że student naszej szkoły i mojego kierunku nie może mieć żadnych kompleksów z tytułu studiowania w prywatnej uczelni, a wręcz przeciwnie, być z tego dumnym ponieważ jakość naszej wiedzy i stopień przygotowania do przyszłej pracy, jest na najwyższym poziomie.

Czwarty rok jest jednocześnie moim piątym na uczelni. Od października bowiem, w ramach Indywidualnego Toku Studiów realizuję program z dwóch lat jednocześnie. Pod okiem opiekuna, wykładowców i dziekana mojego Kolegium zaliczam przedmioty z zakresu wybranej przez siebie specjalizacji - Strategie Inwestycyjne i Kapitałowe. Przyznaję, że czasem jest ciężko, zrozumienie przedmiotów takich jak Analiza Inwestycyjna, Wycena Podmiotów Gospodarczych, czy Venture Capital wymaga szerokiego zasobu wiedzy zdobytej w trakcie poprzednich lat oraz znajomości praktycznych rozwiązań, jestem jednak pewna, że decyzja którą podjęłam była słuszna. Teraz pozostała jeszcze tylko praca magisterska i obrona, a we wrześniu praca. Ale powiem szczerze, że choć nie mogę się jej doczekać, trudno jest mi rozstawać się ze szkołą... Eehh.. nie martwię się tym za bardzo, bo w naszej szkole są przecież Studia Doktoranckie...

Magdalena Strzyżewska
Kolegium Finansów i Bankowości

Artykuł powstał przy współpracy z
Wyższą Szkołą Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźminskiego

powrót | strona główna